Przeniesienie bloga na inną stronę

IMGP6378

Moje Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy oraz koledzy piszący na wordpress.com, pragnę Was poinformować, że mój blog znajduje się na nowej stronie http://www.zycieipodroze.pl , na którą Was serdecznie zapraszam.

Ta zmiana spowodowana zakłóceniami w otwieraniu stron wordpressowskich w Wietnamie, w którym obecnie mieszkam,  przyśpieszyła moją decyzję o zmianach.

Mam nadzieje, że pozostaniecie ze mną i z moim blogiem.

Życzę Wam wszystkiego dobrego i jeszcze raz serdecznie zapraszam na:

http://www.zycieipodroze.pl

Ho Chi Minh, czyli ,,sajgon,, w wietnamskim wydaniu…

Ho Chi Minh City, czyli dawniej Sajgon, to największe miasto w Wietnamie położone na południu kraju. Łączą się tutaj przeszłość z teraźniejszością, nowoczesność z tradycją, egzotyka z tym, co nam Europejczykom znane, kolorowe, zielone ulice z szarością, pyszne wietnamskie jedzenie z daniami kontynentalnymi, gwar ulicy z możliwością relaksu na zielonym, spokojnym skwerku, czy też w pobliżu fontann. Dla mnie to bardzo ciekawe miasto z mnóstwem kontrastów i  ciepłym, wilgotnym klimatem, który jest dość uciążliwy.

IMAG1597.jpg

IMAG1725

IMAG1789

Ho Chi Minh jest ważnym miejscem przemysłowym, istotnym węzłem komunikacyjnym, ośrodkiem biznesowym i kulturalnym. Zapewne, gdy ktoś znajdzie się tutaj pierwszy raz może się przerazić intensywnością ruchu na ulicach, gwarem i wiszącymi wszędzie kablami, choć dużo gorzej wyglądają one w Katmandu w Nepalu. Jadące non stop rowery, skutery, motory, samochody i inne pojazdy przytłaczają. Ruch uliczny jest specyficzny, ale jakże charakterystyczny dla wietnamskim dużych miast takich jak Ho Chi Minh i Hanoi.

h4

Aby tutaj ,,przeżyć” trzeba zaakceptować ruch tutaj panujący, przyzwyczaić się do niego tak po prostu z marszu i stać się jego częścią. Innego wyjścia nie ma, żadnych kompromisów. Chyba, że ktoś nie chce zwiedzać miasta samodzielnie, co ja uwielbiam robić, ale i tak będzie uczestnikiem tegoż co tutaj dzieje się na ulicach tyle, że biernie, jako czyjś pasażer. Warto wiedzieć, że to iż mamy zielone światło nie jest gwarantem bezpiecznego przejścia, czy przejechania, gdyż notorycznie pojazdy jadą na czerwonym, a piesi przechodzą przez ulicę. Tutaj wydaje się, że kolory świateł nie mają znaczenia. A może mają tylko ja je błędnie interpretuję 🙂

Kiedy już się zaprzyjaźnimy z ulicą możemy zwiedzać i podziwiać różne miejsca. Budynki kolonialne zachowane są w bardzo dobrym stanie, prezentują się niesamowicie i wyjątkowo na tle nowoczesnych wieżowców i biurowców. Bardzo ładny jest obiekt, w którym mieści się Opera.

IMAG1792

IMAG1491

Z chęcią, aby bliżej zapoznać się z historią i kulturą wietnamską wybrałam się na spektakl  ,,A O Show,,,który był bardzo interesujący zarówno pod względem artystów odgrywających sceny, jak i elementów używanych przez nich, aby pokazać jak dawniej żyło się w Wietnamie.

h5

Ponadto wspominając kolonialną architekturę i secesyjny wystrój koniecznie trzeba odwiedzić gmach Poczty Głównej, z jej niezwykłym wnętrzem.

IMAG1508

Obok niego znajduje się Katedra Notre Dame z pięknym, skromnym wnętrzem, które ja bardzo lubię.

IMAG1524.jpg

Przed nią stoi Statua Matki Boskiej, od której Kościół nosi swoją nazwę.

IMAG1534

W podobnym stylu architektonicznym utrzymany jest budynek Ratusza Miejskiego, który znajduje się blisko zarówno od Opery, jak i Poczty głównej oraz Katedry.

IMAG1505

IMAG1497

Obok kolonialnych bardzo pięknych i świetnie zachowanych budynków wyrastają nowoczesne wieżowce i biurowce takie jak Bitexco Financial Tower, czy Vincom Center.

IMAG1587

IMAG1732

Już nie tak okazały, a wręcz mało atrakcyjnie wyglądający, ale zapewne wart, aby go odwiedzić ze względów historycznych, jest Pałac Zjednoczenia będący jednocześnie Muzeum.

IMAG1654

Ja ponieważ interesuję się historią Wietnamu spędziłam w nim trochę czasu.

IMAG1655

IMAG1658.jpg

To ciekawe miejsce, w którym warto zatrzymać się na chwilę.

IMAG1660.jpg

Poza odwiedzaniem miejsc charakterystycznych i znaczących dla Ho Chi Minh polecam przykucnąć na skwerkach zieleni, lub w takich miejscach jak jezioro żółwi.

IMAG1554

Następnie udać się do pobliskich restauracji, barów i ulicznych straganów, aby skosztować przepysznej kuchni. Cokolwiek nie zamówiłam było rozkoszą dla podniebienia.

h3.jpg

Tak, jak pięknie wyglądało, tak i wybornie smakowało, będąc rozkoszą dla wszystkich zmysłów.

h1

Pyszne i świeże jedzenie zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój i powoduje, że uśmiech pojawia się na mojej twarzy.

IMAG1932

A w ciągu kilku dni było takich delicji sporo.

h2

Poza pysznościami kulinarnymi w postaci wyjątkowych dań bardzo dobre są soki ze świeżych warzyw i owoców, jak chociażby ten z ogórka.

IMAG1682

Spacerując po posiłku radosnymi, gwarnymi ulicami Ho Chi Minh można posłuchać muzyki w wykonaniu różnych artystów

IMAG1651

i zatrzymać się na chwilę podziwiając ich kunszt,

IMAG1786

czy też może wybrać wersję połączoną i delektować się smakołykami w rytmie muzyki ludowej.

IMAG1711

Gdy chcemy pobyć z dala od ludzi możemy dojść spacerkiem do rzeki i odnaleźć tam odprężenie i nieco więcej spokoju niż w miejscach, w których dużo odwiedzających i miejscowych.

IMAG1720

IMAG1933

Ho Chi Minh, tak jak wspomniałam wcześniej, posiada wiele skwerków, pasów zieleni, parków, które czynią miasto zarówno przyjaznym, jak i nowoczesnym.

IMAG1728

W tym niezwykłym mieście znajduje się wielu krawców i sklepów oferujących piękne ubrania i inne artykuły. Obok małych sklepików i większych oferujących produkty Made in Vietnam, oraz butików z rękodziełem i własnym asortymentem mnóstwo tutaj w Ho Chi Minh eleganckich witryn oferujących produkty ekskluzywnych marek, takich jak Chanel, Louis Vuitton, czy Prada oraz wiele innych. Jest ich naprawdę bardzo dużo.

Zwiedzając Ho Chi Minh nie spieszyłam się, gdyż wiem, że tam jeszcze wrócimy i to pewnie nie jeden raz. Jest jeszcze kilka miejsc, które będziemy chcieli zobaczyć w Ho Chi Minh i okolicach. A ponieważ Wietnam jest teraz naszym domem pewnie nastąpi to w niedalekiej przyszłości. Ho Chi Minh to w moich oczach ładne, zadbane, zielone miasto z pięknymi kolonialnymi budynkami i dużą nutą nowoczesności, choć świetnie oddające określenie ,,sajgon,, taki właśnie w wietnamskim wydaniu.  Miasto otwarte na rozwój, zmiany, ale szanujące swoje tradycje i korzenie.

Bohol Bee Farm-ekologiczne, organiczne, naturalne miejsce o cudownym położeniu wśród przepięknej przyrody…

Tak, jak wspomniałam we wcześniejszym poście o Filipinach https://zycietopodrozblog.wordpress.com/2016/02/17/filipiny-niezwykla-zielono-niebieska-kraina-tysiaca-wysp/ dziś poświecę swoją uwagę niezwykłemu miejscu, w którym spędziliśmy cztery dni w czasie pobytu na cudownych filipińskich wyspach. Bohol Bee Farm, bo o nim mowa, to miejsce niezwykłe, naturalne, ekologiczne, organiczne z niesamowitą przyrodą go otaczającą oraz dźwiękami ptaków i szumu fal w tle. Farma położona jest na klifie wyspy Panglao, nad samym morzem i rozpościera się na dużym terenie.

b1.jpg

Bohol Bee Farm to bardzo duże gospodarstwo agroturystyczne prowadzone przez ludzi czyniących to z pasją i przekonanych o słuszności swojego wyboru. Składają się na niego uprawy, pasieki, rabaty, klomby, ogrody i pola. Dużo pracujących tam osób zamieszkuje również w tym miejscu, ciesząc się bardzo z posiadania tej pracy, gdyż o nią wcale nie tak łatwo na Filipinach. Znakomita większość otrzymuje niewielkie wynagrodzenia, ale ma dach nad głową, jedzenie i wydaje się spokojne życie. Są to wszyscy bardzo pracowici ludzie. Krzątają się na farmie od świtu do zmierzchu wykonując przydzielone im zadania. Ponadto w gospodarstwie znajduje się część przeznaczona na noclegi dla odwiedzających, wspaniała restauracja do której ściągają tłumy, piekarnia, lodziarnia, a także zakłady wytwarzające rękodzieło. Wszystko, co powstaje na farmie można zakupić w tutejszym sklepie. Ponadto Bee Farm posiada dostęp do morza i możliwość spędzania nad nim czasu. Dla amatorów masaży i zabiegów kosmetycznych, ukryte wśród zieleni spa, oferuje cudowne możliwości relaksu. A to wszystko w otoczeniu pięknej natury i wspaniałego klimatu oraz w towarzystwie zdrowego, organicznego jedzenia, które jest naprawdę wyjątkowe. Cel, który przyświeca właścicielom i pracownikom jest jeden ekologiczne uprawy, a co za tym idzie zdrowy styl życia oparty na nich. Wszystkie działalności i aktywności na farmie są temu podporządkowane.

b7.jpg

Już pierwszego dnia byłam zachwycona Bohol Bee Farm, gdy ulokowano nas w bardzo sympatycznie urządzonym i naturalnym miejscu. Już samo wejście robiło wrażenie.

b12

A olbrzymi pokój i łazienka zachwycały swoją prostotą i użytecznością. Wszystko, co tylko możliwe, wykonane było z drewna, elementów bambusowych i tkanin, w większości wytwarzanych na farmie. Kosmetyki w łazience, szampon, mydełka całkowicie organiczne, pachnące przepięknie kwiatami i owocami znajdującymi się w ogrodach. Przebywanie w takich pomieszczeniach to prawdziwa przyjemność, błogość i relaks dla ciała, myśli i duszy.

b9.jpg

A kiedy udaliśmy się na spacer dotarło do mnie w sposób całkowity w jakim cudownym miejscu się znaleźliśmy.

b8.jpg

Przyroda w tym miejscu zachwyca, a sposób w jakim wybudowano budynki, schody, przejścia pomiędzy poszczególnymi częściami farmy jest niezwykły. Połączenie drewna i bambusa oraz naturalnych tkanin tworzących rolety, serwetki, dywaniki i wiele innych to artystyczna kompozycja tworząca całość Bee Farm. A w tym wszystkim znajduje się miejsce na wszelkie udogodnienia i wygodę oferowaną turystom.

b19

Kiedy już po całym dniu aktywności ma się ochotę usiąść, odpocząć, bądź skosztować coś pysznego jest wiele takich miejsc, które temu sprzyjają.

b14

Przede wszystkim pragnę gorąco polecić restaurację, która oferuje przepyszne dania przygotowywane w oparciu o organiczne produkty, prosto z tutejszej farmy. Wszystkie potrawy przyrządzane są według własnych przepisów, pomysłów i inspiracji kucharzy tutaj pracujących. Potrafią zaspokoić gusta niemalże każdego, a myślę, że większość z nas zaskoczyć ciekawymi, nietuzinkowymi połączeniami smaków.

b3

W ofercie restauracji znajdują się przepyszne sałatki i soki. Ja polecam sałatkę organiczną z jadalnymi kwiatami, która jest moją faworytką, sałatkę joga oraz sok z trawy cytrynowej, który jest firmowym napojem serwowanym gościom.

b6

Ale również inne dania, takie jak zupy, rożki wypełnione nadzieniem, lazania z owocami morza, czy mięsa przyprawiane tylko naturalnymi ziołami, przyprawami i miodem z tutejszej pasieki zachwycają.

b5

Pasty przygotowywane do smarowania pieczywa to po prostu prawdziwa rozkosz dla podniebienia. Takiego pesto, jak tutaj jeszcze do tej pory nie jadłam, a masełko z mango to prawdziwy rarytas.

b4

A to wszystko w towarzystwie chleba z piekarni znajdującej się na farmie, placuszków, gofrów, omletów, chipsów własnego wypieku oraz przepysznych dodatków w postaci miodu i sosów różnego rodzaju.

b17

Dla smakoszy słodyczy w ofercie lody i to własnego wyrobu 🙂 Smaki zachwycają i każdy znajdzie coś pysznego w tej bogatej ofercie, którą przygotowała tutejsza lodziarnia.

Kiedy już tak się skosztuje różnych smakołyków i zadowoli niesamowicie podniebienie i wszystkie kubki smakowe można udać się na odpoczynek. A podkreślę jeszcze raz, że naprawdę wszystkie dania są przepyszne i niezwykłe. Tak dobre potrawy, w czasie naszych wypraw, jedliśmy tylko jeden raz w okolicach Hoi An w Wietnamie. Zatem cóż można zrobić, gdy już nie ma miejsce na kolejne dania? Udać się na spacer po farmie samemu lub poprosić o wycieczkę z przewodnikiem po niej. Ja z moim panem, który mnie oprowadzał, mogłam przyjrzeć się bliżej życiu pszczół i posłuchać o miodku, który dzięki nim powstaje.

b2.jpg

Doglądałam też z przewodnikiem upraw, przede wszystkim ogromnej ilości ziół.

b10

Wysłuchałam w tym czasie historii farmy,

b11

a także poznałam od środka pracę kobiet dzięki, którym powstają piękne tkaniny, koszyki i elementy dekoracyjne.

b18

Bee Farm oprócz ciekawostek na samej farmie i pysznego jedzonka w restauracji posiada taras nad samym morzem i pomimo położenia na klifie ma dzięki temu dostęp do morza.

b13

Można tam rozkoszować się promieniami słoneczka, popływać, ponurkować i skorzystać z rejsu łódką. Morze jest czyściutkie i zachęca do aktywności.

Dla miłośników relaksu w innym wydaniu, a mianowicie lubiących masaże i zabiegi na ciało, Buzz Spa oferuje całą paletę propozycji zabiegów do wyboru.

b15

A to wszystko w towarzystwie przemiłego personelu, naturalnych produktów prosto z farmy używanych do zabiegów i szumu morza kojącego niesamowicie, gdyż spa znajduje się nad samym morzem i dzięki otwartym przestrzeniom gwarantuje pełen relaks. Tutaj odpoczywa ciało i dusza. Bo zarówno cudowne masaże, jak i szum morza oraz zapach aromatycznych, organicznych olejków działa niezwykle odprężająco i kojąco. Tak jak bynajmniej się czułam w tym miejscu z niesamowita aurą i klimatem.

b16

Bohol Bee Farm to miejsce niezwykłe i naturalne. Jeśli ktoś z Was znajdzie się na Filipinach w okolicach Panglao, czy Bohol polecam gorąco zatrzymać się w tym miejscu choć na chwilę i doświadczyć tego, co ma do zaoferowania farma. Bowiem urok, ekologiczne podejście, organiczne produkty i praca u podstaw jest wizytówką tego miejsca, a cudowna przyroda i położenie potęgują wrażenie jakie na mnie wywarła Bohol Bee Farm.

Filipiny…niezwykła, zielono-niebieska kraina tysiąca wysp…

Filipiny to malowniczy, ciepły, tropikalny kraj w kolorach różnorodnych odcieni zieleni i błękitu. Soczysta, żywa, jak i ciemna zieleń zachwyca, a różne tonacje barwy niebieskiej mórz i oceanów potrafią zaczarować niemalże każdego, pięknie odróżniając się od ślicznych chmurek i obłoczków występujących na nieboskłonie.

100

Filipiny są państwem wyspiarskim położonym na Archipelagu Filipińskim na Oceanie Spokojnym. Składają się z ponad 7100 wysp i otoczone są zewsząd wodami.

IMGP4807.JPG

Od północy Cieśniną Luzon, od zachodu Morzem Południowochińskim, od wyspy Borneo Morzem Sulu, od innych wysp Indonezji Morzem Celebes, a od wschodu wodami Morza Filipińskiego. Stolicą kraju jest Manila.

IMGP5235

Nam w ciągu naszego tygodniowego pobytu udało się odwiedzić trzy wyspy. Nie liczę Manili, gdyż znamy ją tylko z pobytu na lotnisku. Wyspy, które zobaczyliśmy, czyli Bohol, Panglao i Pamilacan  to urocze zakątki świata i myślę, że dość reprezentatywne dla Filipin. Oddające, może tylko poza atmosferą wielkomiejską, klimat, styl życia i kulturę tegoż kraju.

IMGP4526

Pierwszym miejscem, w którym się zatrzymaliśmy była wyspa Panglao. Dotarliśmy tam najpierw samolotem z Manili do Cebu, następnie szybkim promem do Tagbilaran, a stąd wynajętym motorkiem do miejsca docelowego.

IMGP4792

Panglao to piękna wyspa o powierzchni około 80 km²  położona wśród wód Morza Bohol. Jej wybrzeże tworzą plaże, z których najsłynniejsze to Alona Beach i White Beach, które są bardzo często odwiedzane przez turystów,

IMGP4832.JPG

a także liczne przepiękne, kamieniste, wapienne klify oraz namorzyny.

IMGP4827

IMGP4796

IMGP6098

Wyspa doskonale nadaje się do nauki nurkowania, gdyż liczne szkoły mają tam swoje siedziby.

20160208_0953220

Można w ciągu kilku dni zdobyć też licencję uprawniająca do eksplorowania głębin mórz i oceanów. Mój mą ukończył taki kurs i zdobył dokument, który był na jego liście do zrobienia.

13

15

Mógł cieszyć się głębokim światem podwodnym i podziwiać jego różnorodność.

20160207_1447170.JPG

Ja w tym czasie spacerowałam, poznawałam okolice i spędziłam trochę czasu na Bee Farm, której poświęcę uwagę w oddzielnym poście, gdyż to miejsce, w którym mieszkaliśmy cztery dni, jest niezwykłe i urzekło mnie bardzo. Wszystko jest naturalne, organiczne, a jedzenie serwowane w tamtejsze restauracji przepyszne.

IMGP4938.JPG

Można wiele zobaczyć, gdy się uważniej przyjrzymy temu co nas otacza i poznać ciekawe istotki, bardziej lub mniej przyjazne. Ja spotkałam wiele takich stworzeń: pszczoły, rozgwiazdy, meduzy i zwierzątka bardziej udomowione również.

IMGP6066

IMGP4839

IMGP6067

Razem z mężem także spacerowaliśmy i przemierzyliśmy wyspę w poszukiwaniu prawdziwego życia mieszkańców.

IMGP4703

IMGP4680

Filipińczycy żyją na ogół skromnie w drewnianych domach w otoczeniu natury. Choć i zdarzają się tacy, którzy mieszkają w budynkach murowanych a nawet pięknych willach. Jednakże te w większości należą do obcokrajowców.

IMGP4638

IMGP4640

IMGP4641

Wszędzie widać zwierzątka kręcące się po obejściach. Takie szczęśliwe kaczki, kurki, krówki, czy kózki. Małe biegają swobodnie, a niektóre z tych większych są przywiązane, ale czują się swobodnie wśród otaczającej je zieleni.

IMGP6058

IMGP6052

IMGP6084

Czasami można spotkać koguty na uwięzi, które jak wynika z naszych informacji biorą udział w walkach kogutów w Corelli i są dumą właścicieli, ale my takich pojedynków nie widzieliśmy.

IMGP5333.JPG

Ponadto na wyspie Panglao warto zobaczyć jaskinię Hinagdanan Cave.

IMGP6101

Nie jest to może jakiś niezwykły cud, ale najpiękniejsze w niej jest to, że znajduje się w niej woda, takie małe jeziorko.

IMGP6103

IMGP6117

Jaskinia jest ważnym źródłem wody, gdyż na wyspie nie ma rzek i jezior.

IMGP6116

Dlatego nie podoba mi się to, że turyści kąpią się tam, a Filipińczycy na to pozwalają i zachęcają wręcz do tego. Uważam, że są miejsca, w których nie powinno się zakłócać naturalnego rytmu przyrody.

IMGP4682.JPG

Na Panglao znajduje się piękny kościół, jakich zresztą bardzo dużo w całych Filipinach, gdyż to kraj katolicki. Niektóre z nich są już bardzo stare, a niektóre uległy zniszczeniu podczas trzęsień ziemi, które nawiedzają czasami tę część świata. Bardzo ładny kościół znajduje się w Tagbilaran. Posiada starszą i nowszą część.

IMGP5648.JPG

Jednakże ciekawsze obiekty widzieliśmy w innych miejscach, jak chociażby w Baclayon,

IMGP5567.JPG

ale także przy drogach podróżując na motorku.

IMGP5553

IMGP5585

W Tagbilaran warto odwiedzić Wet Market, na którym można kupić świeże ryby i przepyszne, egzotyczne owoce prosto z upraw, których bardzo dużo na Filipinach.

IMGP5653

IMGP5654

Kiedy zakończyliśmy pobyt na Panglao udaliśmy się na zwiedzanie wyspy Bohol. Jest to kraina o powierzchni prawie 5000 km² z głównym miastem Tagbilaran, o którym wspomniałam wcześniej, z różnorodnym wybrzeżem, plażami i pięknymi miejscami, które potrafią zachwycić.

IMGP5240.JPG

Oferta dla turystów jest urozmaicona. My podróżując na motorku bocznymi drogami mijaliśmy przepiękne, soczysto zielone pola ryżowe, które w promieniach słońca  wyglądały jak cud świata.

IMGP5557.JPG

Udaliśmy się w okolice Carmen, aby podziwiać Czekoladowe Wzgórza, czyli Chocolate Hills.

IMGP5287.JPG

Co prawda nie były one jeszcze koloru czekoladowego, a wręcz były bardzo zielone, ale zapewne warto je zobaczyć.

IMGP5267.JPG

35.JPG

Na stosunkowo niewielkiej przestrzeni znajduje się ponad 1700 wapiennych gór pokrytych trawą, która w porze suchej zmienia swój zielony kolor na brąz i stąd nazwa wzgórz.

IMGP5302.JPG

Są one objęte ochroną i zgłoszone na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jednakże taras widokowy przeznaczony dla turystów nas nie zachwycił i pojechaliśmy dalej w poszukiwaniu drogi, aby przyjrzeć im się bliżej. Udało nam się to, a nawet więcej weszliśmy na jedno ze wzgórz, które było w tym celu udostępnione. Zapewne to miejsce jest niezwykle ważne w sensie przyrodniczym oraz wizualnym i stąd chyba najczęściej odwiedzane na Boholu przez turystów.

34

Wracając z Czekoladowych Wzgórz przepięknymi, krętymi drogami,

IMGP5223

jadąc w górę i w dół, można odwiedzić Bilar Eco Park, w którym występują różnorodne gatunki roślin.

48

Po drodze z Carmen do Loboc znajduje się również zoo, w którym główną atrakcja jest możliwość zobaczenia pytona ogromnych rozmiarów i możliwość zrobienia z nim zdjęć.

47

Kiedy dotarliśmy do Loboc oglądaliśmy kościół, a w zasadzie to, co z niego pozostało po trzęsieniu ziemi w 2013 roku, które dotarło na wyspę czyniąc wiele strat.

IMGP5195.JPG

Następnie wybraliśmy się na przejażdżkę statkiem – pływającą restauracją rzeką przez dżunglę.

IMGP5178.JPG

Panowała na nim wesoła atmosfera i serwowano jedzenie przy dźwiękach muzyki na żywo.

IMGP5448

Niemalże jak na weselu. Ponadto statek zatrzymał się, abyśmy mogli podziwiać tańce ludowe i regionalne mieszkańców tych okolic czyniąc to kolejną atrakcją dla rejsu.

IMGP5463.JPG

Mnie jednak najbardziej zachwycała przyroda, która rozpościerała się dookoła. Jej kolory, kształty i różnorodność.

IMGP5505.JPG

Uwielbiam dźwięki dżungli, choć tym razem zagłuszone przez muzykę, ale cóż taki był charakter tego rejsu.

38

W okolicy znajduje się park linowy, czyli Loboc Eco-Tourism Adventure Park, ale my ponieważ już korzystaliśmy z takich rozrywek w innych krajach, pominęliśmy go, aby udać się w kolejne wyjątkowe miejsce, w którym żyją niezwykłe zwierzątka.

5

Tarsier Sanctuary w Corelli jest domem słodkich, spokojnych tarsierów. Polska nazwa brzmi nieciekawie – wyraki. Tarsier brzmi zdecydowanie lepiej.

IMGP5545

Są to zwierzątka śpiące w dzień, nawet pomimo otwartych oczu, a aktywne w nocy. Są bardzo prymitywne, ale o jakżeż miłym wyglądzie. Te słodziaki występują ponoć tylko tutaj na Filipinach, choć różne źródła podają odmienne informacje.

Kolejną ciekawostką i miejscem do którego warto się udać są wodospady w Antequera.

IMGP5607

IMGP5612

One zawsze zachwycają mniej lub bardziej, są miejscem, gdzie można się zrelaksować i odpocząć przed dalszą podróżą.

Ostatniego dnia naszego pobytu na Filipinach, jeszcze przed wschodem słońca, wyruszyliśmy łodzią z Baclayon w poszukiwaniu delfinów. Widzieliśmy wschód słońca

IMGP5696

tęczę, choć może nie w całkowitej okazałości.

IMGP5711.JPG

Aż w końcu pojawiły się one. Cudowne delfiny. Pływały całymi stadami wynurzając się pięknie raz po raz z wody.

3

To było niezwykłe doświadczenie, radosny czas,

62

wspaniały, wzruszający widok, przygoda, którą należy przeżyć.

58

Niektóre z delfinków wygłupiały się, robiły salta i piruety.

64

To niesamowicie radosne istoty i odnosi się wrażenie, że bardzo rodzinne, lubiące żyć w stadzie. Byliśmy zachwyceni i wdzięczni za to, że mogliśmy patrzeć na delfiny i ich niezwykłą radość życia.

Gdy nacieszyliśmy już oczy udaliśmy się na maleńką wyspę Pamilacan o powierzchni zaledwie 1,75 km².

IMGP6036

To dosłownie raj na ziemi, który można przejść w niecałą godzinkę.

IMGP6060

Takie cudowne miejsce, z dala od wszystkiego.

IMGP6073

Na pewno Pamilacan jest takie w naszych oczach. Dla mieszkańców może nie. To miejsce, w którym czas się zatrzymał i można tutaj zapomnieć o wszystkim.

IMGP6041

Wyspa jest zamieszkana. Żyją na niej rodziny z dziećmi i są nawet szkoły. Jednakże życie na niej prowadzone jest skromne.

IMGP6087

Dzieci bardzo się cieszyły ze słodyczy, które im podarowaliśmy. Taką radość w oczach dziecka można zobaczyć tylko w takich miejscach.

IMGP6059

Wyspa jest piękna i taka naturalna z toczącym się życiem na niej. Mieszkańcy maja nawet swój kościół.

IMGP6047

Wszyscy byli dla nas bardzo życzliwi. Szkoda, że trzeba było wracać, gdyż samolot na nas czekał. W innym razie zostalibyśmy tam choć na dzień, czy dwa dłużej.

IMGP4666

Nasze wakacje na Filipinach dobiegły końca. I choć był to tylko tydzień zobaczyliśmy różne atrakcje turystyczne jak i normalne, codzienne życie Filipińczyków. Spędziliśmy przemiło czas w tym miejscu zarówno z lokalnymi osobami, jak i ze spotkanymi tam bardzo sympatycznymi Polakami, którym bardzo dziękujemy za towarzystwo w czasie wieczorów i wspólnej kolacji. Pozdrawiamy Was Beatko i Damianku, a także Waszą koleżankę Agę.

IMGP4648

Chcę jeszcze dodać, że na Filipinach można poruszać się różnymi środkami transportu, których jest bardzo dużo.

IMGP4884

Co, kto sobie życzy.

IMGP5189

Od koloru do wyboru.

IMGP5618

My poprzestaliśmy na motorku, promie i łódkach. Jednakże każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie.

IMGP5717

Filipiny to piękny, niezwykły, zielono-niebieski kraj z ogromna ilością kościołów i kaplic, choć jeden z najbiedniejszych z tych, w których byliśmy. Jest to zwłaszcza widoczne poza miejscami turystycznymi. Ludzie są przyjaźnie nastawieni i pomocni. Niezwykłe krajobrazy, wodospady, góry, klify, maleńkie plaże, niesamowite kolory morza, roślinności i nieba, a w szczególności delfinki i tarsierki pozostaną na długo w naszej pamięci, a kto wie może jeszcze kiedyś tam wrócimy, bo życie to podróż…

Nasza najpiekniejsza trasa motocyklowa w Wietnamie…okolice Mai Chau…

Post o Filipinach w trakcie przygotowań, a już dziś napiszę o naszej weekendowej wyprawie motocyklowej przez piękne, wysokie góry i to tylko około 130 kilometrów od Hanoi.

IMAG3053

Jeszcze dobrze nie ostygliśmy po przygodzie na Filipinach i po jednym dniu przerwy zdecydowaliśmy się wykorzystać piękną pogodę w czasie weekendu, i rozpocząć sezon motocyklowy w tym roku. Nasz motorek już stęsknił się za nami. Udaliśmy się w okolice Mai Chau i Pu Luong Natural Reserve, aby pokonać przepiękną trasę stworzoną dla motocyklistów, a wiodąca przez cudowną, zieloną, górzystą krainę. Rezerwat bowiem otoczony jest dwoma pasmami górskimi z najwyższym szczytem Pu Luong położonym 1700 m n.p.m. My przedostaliśmy się zarówno przez jedno, jak i drugie pasmo.

IMGP6121.JPG

Pierwszego dnia udaliśmy się do Mai Chau. Droga wiodła przez malowniczą krainę, ale to, co najpiękniejsze miało nastąpić następnego dnia.

IMGP6440

IMGP6441

Mijaliśmy piękne góry, podziwialiśmy piękne widoki, strumyczki, wodospadziki, aby po przemierzeniu 130 kilometrów zachwycić się położeniem Mai Chau.

IMGP6205.JPG

To małe miasteczko położone w dolinie, pośród gór stało się naszą bazą wypadową na kolejny dzień, w którym planowaliśmy przejechać przez góry.

IMGP6230

W tym rejonie zamieszkują głównie dwa plemiona Thai, które stanowią najliczniejsze grupy etniczne w tych okolicach. Stroje, w których występują są przepiękne.

IMGP6322.JPG

Charakterystyczne dla tej okolicy są domy postawione na palach, wybudowane z bambusa i drewna.

IMGP6293.JPG

Plemiona żyją głównie z uprawy ryżu i rękodzieła.

IMGP6339

Na polach ryżowych praca wre od rana do nocy.

IMGP6263

Wychodowane sadzonki obmywa się,

IMGP6265

a następnie kępkami układa się na polu, aby je rozparcelować na całym terenie.

IMGP6341

Ludzie pracują stojąc po kolana w wodzie i jest to naprawdę niełatwa praca.

IMGP6397

My zamieszkaliśmy u rodziny wietnamskiej w home stay w przytulnym, czystym domu.

IMAG3065.jpg

Zostaliśmy ugoszczeni wspaniale, a poczęstunek był wyborny.

IMGP6383

Najbardziej smakowała nam kapustka przyrządzona w stylu, w jakim gotujemy młodą kapustę wiosną w Polsce. Wieczór zakończyliśmy przy świecach, gdyż wyłączono prąd.

IMGP6386

IMGP6387

Zasnęliśmy szybko, aby jeszcze szybciej się przebudzić przy dźwiękach muzyki. Mieszkańcy wykorzystując fakt, że wreszcie włączono prąd bawili się, śpiewali karaoke i radowali się. Wszak to ostatni dzień wolny obchodzonych Świąt Tet, czyli Nowego Roku. Kiedy dźwięki muzyki i śpiewów ucichły zasnęliśmy szybko i spaliśmy jak małe dzieci. Górskie powietrze bardzo temu sprzyja.

IMGP6416

Wczesnym rankiem, po śniadaniu przygotowanym przez panią domu ruszyliśmy w trasę, którą tego dnia mieliśmy przejechać. Poniżej mapka trasy na ten dzień.

Mapka trasa motorek.jpg

Kraina otaczająca nas była przepiękna. Najpierw podążaliśmy drogą QL15C, aby później odbić od niej kierując się na przeciwległe pasmo gór.

IMAG3068

Tym sposobem najpierw wzbijaliśmy się w górę jednym pasmem gór, aby następnie zjechać do doliny i znów udać się pod górę pokonując kolejne wzniesienia.

IMAG3077.jpg

Mijaliśmy piękne okoliczne góry, które zapierały dech w piersiach.

IMGP6463

IMGP6485

Pola ryżowe zwłaszcza te tarasowe zachwycały nas, choć to dopiero początek wiosny i ryż dopiero co jest rozsadzany.

IMAG3093

IMAG3100

IMGP6506

Miejscami czerwona gleba odróżniała się przecudnie od wspaniałej zieleni gór i pól.

IMGP6527

Praca wszędzie toczyła się na całego. Wietnamczycy to bardzo pracowici ludzie.

IMGP6552

Po drodze w jednej ze wsi skosztowaliśmy Pho Bo, a i napić się trzeba było z mieszkańcami sznapsika.

IMGP6529

IMGP6528.JPG

Trasa była cudowna, urocza i zachwycająca. Nie można było oderwać wzroku od okolicy i tej niezwykłej krainy.

IMGP6555

Stworzona wprost na wyprawy motocyklowe, a nawet gdyby ktoś chciał się pokusić pełne wrażeń wędrówki trekkingowe.

IMGP6547

IMGP6491

IMGP6534

Chociaż momentami nasz motorek nie miał lekko. Ale dał radę nasz malutki kochany, a jakże by inaczej.

IMGP6549

IMAG3086

IMGP6548

Oprócz cudownych, niesamowitych gór, strumyków, potoczków, wodospadzików i przepięknych pól ryżowych gdzieniegdzie znajdowały się plantacje herbaty.

IMGP6556

Można było zaobserwować wiele miejsc, w których uprawiano drzewa bambusowe.

IMGP6560

Wszędzie, na każdym kroku obecne były zwierzęta: krówki, bawoły, kaczki, kurki, pisklęta, które często przecinały, bądź zastępowały nam drogę.

IMGP6462

IMGP6566

IMGP6563

Dla nas to były dwa niezwykłe weekendowe dni spędzone w magicznej, górskiej krainie. Tak się zastanawiam po co jechać do Sapa na północy Wietnamu, gdy góry w okolicach Mai Chau są tak piękne i niesamowite, a okolica niezwykle malownicza, bajeczna i interesująca. A do tego jest niewielu turystów, a gdy się pojedzie w wyższe partie gór nie ma ich w ogóle. Ludzie są bardzo życzliwi, przyjaźnie nastawieni i ceniący towarzystwo przyjezdnych. Nie ma tego komercyjnego blichtru, który niestety jest w Sapa, choć i tam można znaleźć spokojne miejsca, co nam się udało, ale o tym napiszę w jednym z kolejnych postów.

Trasa motocyklowa, którą pokonaliśmy jest warta polecenia dla tych, którzy lubią naturę, miejsca wolne od turystów, trudniej dostępne przestrzenie i przygody motorowe. To był piękny weekend, najśliczniejsza droga dla nas i naszego motorka. W okolice Mai Chau i góry je okalające zapewne wrócimy. Może po to, aby odkryć kolejną magiczną drogę … bo życie to podróż …

Drodzy Czytelnicy i Drogie Czytelniczki życzę Wam wspaniałego, dobrego tygodnia i zapraszam na kolejny post. Tym razem będzie o przygodzie na Filipinach.

Tet Nguyen Dan … Tet …, czyli wietnamski Nowy Rok … :)

Wietnamski Nowy Rok niemalże za chwilkę. My korzystając z tego, że będzie kilka dni wolnych od pracy dla wszystkich wybieramy się z ogromna radością w podróż w piękne i interesujące miejsce. Dlatego już dziś napiszę słów kilka o tym jakże ważnym święcie dla Wietnamczyków. Jego obchody trwają kilka dni, więc większość osób, poza tymi, którzy muszą pracować, będzie celebrować Nowy Rok przez dłuższy czas, minimum sześć dni.

tet4

Wietnamski Nowy rok czyli Tet Nguyen Dan, w skrócie nazywany Tet, obchodzony jest pierwszego dnia, pierwszego miesiąca kalendarza księżycowego i w tym roku przypada na dzień ósmego lutego rozpoczynając  Rok Małpy. W zasadzie pokrywa się on z chińskim Nowym Rokiem, poza latami, gdy drobne niuanse związane z księżycem powodują, że w jednym kraju jest jeden dzień wcześniej niż w drugim. Jest on poprzedzony dwoma wcześniejszymi świątecznymi dniami o nazwie Tet Eva. Natomiast po Tet Nguyen Dan są Tet Holiday, które są kontynuacją obchodów Nowego Roku. Tet jest zarówno początkiem roku, jak i pierwszym dniem wiosny. Według mnie czas tych Świat jest połączeniem naszego, polskiego Bożego Narodzenia, Sylwestra i Nowego Roku. Odbywa się między zbiorem plonów, a siewem następnych.

Tet jest najważniejszym świętem w roku i ma dla Wietnamczyków ogromne znaczenie. Wierzą oni bowiem, że to co już było przeminęło, zwłaszcza niepomyślne wydarzenia w minionym roku, a teraz mają szansę, aby ponownie zacząć to, co nowe i dobre. Przed dniami wolnymi spłacają swoje zobowiązania, aby nie przenosić ich na Nowy Rok. W czasie obchodów i celebrowania Tet Wietnamczycy spotykają się ze swoimi rodzinami, przyjaciółmi, aby wspólnie świętować i czcić pamięć przodków.  Nawet my otrzymaliśmy zaproszenia od naszych wietnamskich przyjaciół, jednakże w tym roku nie skorzystamy z nich, gdyż mamy inne plany. Wietnamczycy spędzają wówczas czas wspólnie, dzieci jadą do rodziców, choć odległości niekiedy sięgają kilkuset a nawet kilku tysięcy kilometrów. Hanoi pustoszeje. Pociągi, autobusy, busy, a także samoloty są pozajmowane niemalże do ostatniego miejsca. Wszędzie dookoła widać wielokolorowe drzewa brzoskwiniowe, które zakwitają na Tet Nguyen Dan, tak jak u nas w Polsce bazie na Wielkanoc.

tet2

W wielu miejscach widać też drzewka pomarańczowe i mandarynkowe, które są piękną dekoracją dla otoczenia. Umieszcza się je, aby odstraszały duchy, które są nam nieprzychylne.

tet1

Członkowie rodzin, wcześniej przygotowują się do tych ważnych Świąt. Sprzątają swoje domy, odświeżają je, palą kadzidła, ozdabiają różnymi dekoracjami, kupują nowe stroje, aby odświętnie, ładnie i czysto ubrani mogli celebrować Tet. Na przygotowanych wcześniej ołtarzach przodków, grobach pozostawiają kwiaty, słodycze i kadzidełka na znak pamięci i szacunku dla zmarłych. Modlą się razem w pagodach i świątyniach. Po powrocie do domów spożywają przygotowane specjalnie na te dni potrawy. Jedną z najbardziej znanych jest Banh Chung, czyli rodzaj placków przygotowanych z kleistego ryżu, z nadzieniem z fasoli mung i wieprzowiny w środku oraz zapakowanych dekoracyjnie w liście bambusowe. Ponadto podawany jest kurczak, pudding z fasoli mung, dania z ryżu, wieprzowina duszona z pędami bambusa i wiele innych dla nas egzotycznych potraw. Na stołach stoją też słodycze dla dzieci, czy też innych gości odwiedzających dom. Czas Tet jest bardzo radosny. Wietnamczycy cieszą się, są dla siebie bardzo uprzejmi, a także obdarowują się prezentami i pieniędzmi.

tet3

Hojni bardzo w tym czasie pracodawcy również przygotowują prezenty dla swoich pracowników w postaci słodyczy i wina, organizują loterie, a także przyznają pieniężne bonusy. Często, gdy ktoś wręcza komuś banknoty umieszcza je w czerwonych kopertach. Wietnamczycy pozdrawiają się i życzą sobie Szczęśliwego Nowego Roku. Poza tym, że Tet to rodzinne Święta i większość osób spędza czas z najbliższymi, na ulicach odbywają się liczne festiwale. Słychać dźwięki bębnów, gongów, dzwonków, tamburyna, a nawet ponoć i petard. Mają one odstraszyć złe duchy. Ulicami maszerują różni przebierańcy, często w strojach związanych z legendami ludowymi i historią Wietnamu.

tet5

Święta Tet mają ogromne znaczenie dla Wietnamczyków. Są ściśle związane z ich kulturą, tradycją i tożsamością. Dla wielu z nich są jedynym czasem w roku, gdy spotykają się razem bliscy, rodzina i przyjaciele oraz mogą w radosnej atmosferze cieszyć się swoją obecnością. Nie dziwi zatem to, że panuje już atmosfera wyczekiwania, przygotowań i odliczania każdego dnia. W końcu Tet Nguyen Dan to szczęśliwy, radosny, rodzinny i pełen wrażeń, pyszności kulinarnych oraz atrakcji dzień i dobry czas dla wszystkich.

Zatem życząc wszystkim Wietnamczykom Szczęśliwego Nowego Roku, a Wam Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy miłych, dobrych dni i pozytywnych myśli udaję się wraz z moim mężem w podróż w nowe miejsce w oczekiwaniu na nową, niezwykłą przygodę. Relacja wkrótce 🙂

Tet Tao Quan – Święto Boga Kuchni

W Hanoi już czuć atmosferę związaną z nadchodzącym Nowym Rokiem. Kalendarz wietnamski jest niemalże taki sam, jak kalendarz chiński. Wszyscy już żyją nadchodzącymi Świętami i czasem wolnym.

IMAG2852.jpg

Dziś w Wietnamie obchodzone jest Święto Boga Kuchni nazywane Tet Tao Quan. Uważa się, że w dwudziestym trzecim dniu dwunastego miesiąca kalendarzowego, tydzień przed chińskim Nowym Rokiem bóg Tao, a właściwie bóstwa wracają do nieba, aby opowiedzieć o każdym gospodarstwie domowym, czyli zdać raport Cesarzowi Niebios. Na podstawie tego, co zostanie powiedziane na rodzinę mogą spłynąć nagrody, albo też kara. Tao Quan wraca na ziemię dopiero na Wigilię Nowego Roku. Ciekawostką jest to, że ponoć podróżuje on na rybie, a dokładnie pisząc, na karpiu.

Z Bogiem, czy też bóstwami Tao związanych jest wiele legend. Jednak najbardziej znana jest ta o kobiecie i dwóch mężczyznach, z których powstało bóstwo Tro Trio, czyli Tao Quan. Historia zaczęła się, tak jak i wiele wcześniejszych i późniejszych. Jednakże zakończenie jej nie było takie oczywiste. Żyło małżeństwo Trong Co i Nim Thi Nhi, które nie mogło mieć dzieci. Kłócili się bardzo często i nie było zgody w ich w domu. Pewnego dnia żona opuściła męża, a po jakimś czasie wyszła za innego człowieka, którego nazywano Pham Lang. Wiedli dobre, spokojne życie. Po jakimś czasie pierwszy mąż, który stał się w tym czasie żebrakiem, trafił ponownie do domu kobiety i prosił ją o przebaczenie tego, co czynił i jakim było ich życie. Rozmowę przerwał powrót obecnego męża. Przerażona kobieta, choć wybaczyła Nim Thi Nhi, postanowiła go ukryć w słomie. A ten ponieważ nie chciał jej zaszkodzić swoim powrotem schował się we wskazanym miejscu. Nie przewidzieli, że tego dnia Pham Lang, obecny partner, będzie wypalał siano. I tak były mąż zmarł, gdyż nie wyszedł, aby nie narażać na szwank dobrego imienia kobiety i w milczeniu zginął w ogniu. Kobieta widząc co się stało, rozumiejąc, jak bardzo kochał ją jej pierwszy partner skoczyła w ogień. Na tym nie koniec tragedii. Jej obecny mąż z miłości do niej i z żalu nad jej śmiercią także skoczył w ogień. Zginęli wszyscy troje. Kiedy pojawili się przed majestatem Cesarza Niebios ten w pewnym sensie szanując ich za to, co zrobili, uczynił ich bogami, którzy do dziś opiekują się domami wietnamskimi.

W Tet Tao Quan kobiety przygotowują wiele przysmaków, potraw, ozdabiają ołtarze świeżymi kwiatami i owocami. Na nich ustawiają trzy czapki w różnych kolorach, żółtą dla Pani Tao, i dwie czarne dla Panów Tao, jak to one mówią. Obok często znajdują się miski z karpiami w wodzie, oczywiście żyjącymi, które po ceremonii wypuszcza się do wody, aby pozostały żywe. Okazuję się w ten sposób szacunek zwierzętom i zapewnia pomyślność dla domu w nadchodzącym Nowym Roku, które to święto już za tydzień.

Wietnamczycy uważają Tan Quan za członka swojej rodziny i dlatego modlą się, oddają mu cześć i składają ofiary. Wierzą, że jest posłańcem z niebios i czuwa nad ich domostwami.

Cat Ba i Monkey Island raj na ziemii i wodzie …

W czasie listopadowego, imieninowego weekendu mojego męża postanowiliśmy odwiedzić wyspę Cat Ba. Decyzję o tej wyprawie, jak i o noclegu na Monkey Island podjęliśmy spontanicznie. W deszczu i słońcu przejechaliśmy 400 kilometrów na motorze, płynęliśmy trzema promami oraz dwoma łódkami.

c1

Zdążyliśmy się też w tym czasie zrelaksować w cudownym miejscu, wykąpać w oceanie, a także spędzić wieczór miło w towarzystwie nowo poznanych znajomych z Australii, z którymi wciąż utrzymujemy kontakt. Ponadto udało nam się trochę pozwiedzać.

c23.jpg

c25.jpg

c15.jpg

Był to szalony weekend i cudowny czas spędzony razem w przepięknym otoczeniu, słonecznej pogodzie, jak i w strugach ulewnego deszczu. Czyż życie nie jest piękne … a Wietnam jest krajem, który ma tak wiele do zaoferowania.

c24.jpg

Podróżując na Cat Ba wybraliśmy drogę na Ha Long Bay, a w drodze powrotnej przez Haiphong.

c5

c28

Warto podkreślić w tym miejscu, że motory nie mogą jeździć autostradami, stąd podróżując w ten sposób przemieszcza się wolniej i nieco nadrabia kilometrów. Droga była niezwykła. Przez około 100 kilometrów zarówno w jedną, jak i w drugą stronę padało bardzo mocno. Za to pogoda na Cat Ba i Monkey Island była idealna na zwiedzanie, plażę i kąpiel w oceanie.

c31.jpg

Warto zdecydować się na odwiedzenie tego miejsca, gdyż jest świetną alternatywą dla Ha Long Bay, o którym opowiem w jednym z kolejnych postów, a które zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO i jest jednym z siedmiu cudów świata, ale powiem tak, a raczej napiszę, że Cat Ba niczego nie brakuje pod tym względem również.

c30

Występują tutaj piękne góry wapienne wyłaniające się z wody, a okolica jest niezwykle ciekawa zarówno pod względem przyrodniczym, turystycznym, jak i historycznym. Można podróżować promami, łodziami, co i my uczyniliśmy oraz radować się niesamowitymi, magicznymi, przepięknymi krajobrazami i dzikimi, maleńkimi plażami. Gdyby nie to, że płynęliśmy z innymi ludźmi podpłynęlibyśmy do jednej z nich zapewne.

c29

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Niektóre z tych plaż są też i zagospodarowane, a właściciele oferują tam noclegi i pobyt zainteresowanym osobą.

Cat Ba jest największą spośród 367 wysp archipelagu o tej samej nazwie. Położona jest w południowo-wschodniej części zatoki Ha Long. Ma powierzchnię około 300 km² i jest doskonałym miejscem wypoczynku, turystyki, a także historycznie ważnym dla Wietnamu.

c2

c17.jpg

c32.jpg

Wyspa została uznana za Światowy Rezerwat Biosfery. Jest dużo mniej zatłoczona niż Ha Long Bay, a oferuje przepiękne widoki, zielone lasy, cudowne góry i ciekawe miejsca do plażowania, wspinaczki, spływy kajakowe, a przede wszystkim jest cudowną wyspą do eksplorowania, czy to w czasie trekkingu, czy też na motorze.

c35.jpg

c27

c38.jpg

My poza podziwianiem krajobrazów, zresztą zapierających dech w piersiach, czyniących Cat Ba wyjątkowym miejscem wynikającym z cudownego połączenia wód morskich i wyrastających z nich niesamowitych gór i zielonych lasów zwiedziliśmy także jaskinię, która w czasie wojny z Amerykanami służyła jako szpital stąd jej nazwa Hospital Cave.

c18

Było to miejsce odporne na bomby stąd nie tylko chorzy tam przebywali, ale i szefostwo wojska.

c21

Niesamowite, ale zachowała się ona w bardzo dobrym stanie do dziś. To zapewne spowodowane jest mikroklimatem w niej panującym i położeniem.

c19

Znajdowały się tam pomieszczenia operacyjne, rehabilitacyjne dla żołnierzy, a także przeznaczone dla personelu, czy rekonwalescentów. System łączności był bardzo dobrze rozwiązany.

c20.jpg

Miejsce jest tak doskonale ukryte, choć teraz ze względu na zwiedzających oznaczone, że zapewne trudne do odnalezienia przez wroga, choć próbowano je zbombardować. Atrakcją jest również nowo wybudowany Cannon Fort ze starymi budynkami i miejscami do lądowania śmigłowców. Ponadto mogliśmy podziwiać urocze pola hibiskusowe, które w cudowny sposób odznaczały się na tle górskiej zieleni wprawiając mnie w zachwyt.

c3

Kwiaty hibiskusa są przepiękne, choć rosną w zasadzie na krzewach. A herbatkach z nich naparzona smakuje wyśmienicie.

Na terenie wyspy znajduje się Cat Ba Rezerwat Przyrody wpisany na listę UNESCO. Jest on utworzony z lasów tropikalnych, gór wapiennych, namorzyn, raf koralowych, traw i wielu jaskiń. Ponadto można skorzystać z wielu atrakcji oferowanych turystom. Warto przyjrzeć się też pracy ludzi, która ma miejsce w portach, na przykład przy rybach, czy też krewetkach, gdy przypływają kutry.

c37.jpg

My skosztowaliśmy świeżych owoców morza, na które zresztą dość długo czekaliśmy, gdyż było wielu chętnych, w restauracji na świeżym powietrzu z cudownymi widokami na góry i morze, i tam zdecydowaliśmy oraz umówiliśmy się telefonicznie na nasze przybycie na Monkey Island. Postanowiliśmy zaszaleć i spędzić trochę czasu na wyspie, na której znajduje się tylko jeden resort i przebywa niewiele osób. Zostawiliśmy nasz motor na Cat Ba u jednej pani w sklepie i łódką popłynęliśmy dalej.

c26

Sama droga na wyspę była bardzo interesująca. Płynęliśmy wśród cudownych gór, widzieliśmy wiele maleńkich plaż i zapewne warto wrócić tam i popływać chociażby kajakami i wypocząć na dzikiej plaży. Mijaliśmy wioski na wodzie, które są świetnie zorganizowane, wyposażone w prąd, anteny satelitarne i inne dobra.

c40

c34

Jednakże życie nie wydaje się tam proste. Ale zastanawiające jest to, że ludzie, którzy tam mieszkają nie przenoszą się na ląd tylko wciąż tam żyją. Styl życia, przyzwyczajenie, czy też brak możliwości normalnego funkcjonowania na lądzie? Tego nie wiem.

c39

c33

Piękne jest to, że oni wyglądają tam na szczęśliwych i to jest najważniejsze. Żyją na wodzie, z wody i jest to dla nich naturalne.

Kiedy dopływaliśmy do Monkey Island wiedziałam, że spędzimy tam cudowne popołudnie, wieczór i noc. Samo miejsce już z daleka zapiera dech w piersiach.

c16

c12

W otoczeniu zielonych lasów i roślinności porastającej góry wapienne znajduje się jedyny ośrodek o nazwie Monkey Island Resort, w którym spędziliśmy niezwykły czas. Są tam prywatna plaża, miejsce widokowe i cudowne z niesamowitym klimatem domki i bungalowy.

c14.jpg

c13

Z naszego tarasu rozciągał się urzekający widok na morze, plażę i okolicę.

c10.jpg

c11.jpg

c9

Spędziliśmy tam cudowny czas kąpiąc się i szalejąc w wodzie jak małe dzieci i napawając się atmosferą, spokojem i niezwykłą aurą tego miejsca.

c6.jpg

c7.jpg

c8.jpg

To były magiczne, niezapomniane chwile. Widok zachodzącego słońca, plaża, góry, szum fal i to wszystko w jednym czasie i w jednym miejscu. Również poranek był zachwycający. Warto wstać skoro świt, aby podziwiać przepiękną tęczę o wschodzie słońca, która cudownie wyrasta pomiędzy górami i wodą.

c4

Spacer plażą, śniadanko z pięknymi widokami i kochający człowiek obok. To magiczna chwila, wyjątkowa wyspa, która na długo pozostanie z nami. Aż nie chciało się wracać, ale cóż postanowiliśmy, że tam wrócimy i na Monkey Island, i na Cat Ba, gdyż jeszcze chcemy tam trochę zobaczyć i przeżyć.

c36.jpg

c22

Ten szalony, cudowny weekend dobiegł końca. Jednakże pozostanie na zawsze w nas. Jeśli się chce to można przejechać 400 kilometrów na motorze, płynąć trzema promami i dwoma łódkami, pozwiedzać, spędzić miło czas na pięknej wyspie i wykąpać się w oceanie. A to wszystko w niespełna 40 godzin. Aż chce się żyć …

Z tym miłym akcentem życzę Wam Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy udanego, pięknego i pełnego dobrych myśli i zdarzeń weekendu.

Hoa Binh malownicza prowincja …

1h.jpg

Prowincja Hoa Binh znalazła się na liście naszych motorowych jednodniowych wypraw po Wietnamie. Jednakże udało nam się zobaczyć tylko jej część. Towarzyszyły nam piękne, niezwykłe widoki, dobre, świeże jedzenie i nie ukrywam chłód, gdyż było dość zimno.

Hoa Binh, czyli stolica prowincji, jest położone osiemdziesiąt kilometrów od Hanoi w północno-zachodnim Wietnamie. Składa się z jedenastu dzielnic rozciągających się na dość dużym terenie.  Wietnamska nazwa miasta, z którą jest utożsamiana prowincja to Ma, oznaczająca pokój. Jest jednym z najstarszych miast utożsamianych z kulturą zgody i pokoju.  Najbardziej zainteresował mnie fakt, że Hoa Binh jest miejscem, w którym udowodniono istnienie życia ludzkiego od 10.000 do 2.000 p.n.e. Jest to niesamowite. Prowincja została utworzona w 1886 roku i nazwano ją Muong. Następnie w 1891 roku gubernator generalny francuskich Indochin nazwał ją Hoa Binh. Poza niezwykłą historią miasto i okolice oferują wiele dziedzictw przyrodniczych i kulturalnych.

f3.jpg

Okolice Hoa Binh zachwycają niewątpliwie pięknymi krajobrazami. Wspaniałe góry, rzeki i jeziora tworzą niesamowitą, otwartą, zieloną przestrzeń. Znajduje się tam wiele pól, na których ludzie pracują bardzo ciężko, często stojąc godzinami w wodzie, co latem może nie jest tak dokuczliwe, ale zimą, gdy temperatury spadają zakrawa to czasami na heroizm. Zwłaszcza, gdy widzi się ludzi już nie całkiem pierwszej młodości, lub matki z maleńkimi dziećmi na rękach, a raczej plecach lub przy piersi. Jednakże dla tych ludzi jest to naturalne, przekazywane z pokolenia na pokolenie i traktowane jako normalne. To jest ich styl życia.

Hoa Binh jest regionem, w którym ukształtowanie terenu nie jest łatwe, a jednak nie przeszkodziło to w rozwoju gospodarki i infrastruktury. Wybudowano między innymi imponującą tamę, która ma ogromne znaczenie dla tego miejsca. Pozwala regulować poziom wód i zapewniać bezpieczeństwo.

2h

Poza pięknymi górami wapiennymi porośniętymi niezwykłą, zieloną roślinnością, wodami lądowymi, pięknie wyglądającymi polami ryżowymi na terenie prowincji znajdują się jaskinie, wody termalne, liczne strumyczki i potoczki oraz rzadkie gatunki roślin i zwierząt. Poza wędrówką po lądzie można skorzystać z rejsu po rzece, aby podziwiać otoczenie. W prowincji Hoa Binh znajdują się hotele i miejsca pozwalające odpoczywać w ciszy, takie nasze polskie gospodarstwa mini agroturystyczne. Co ciekawe na tym terenie mieszka wiele mniejszości etnicznych. W związku z tym znajdują się tutaj różne miejsca kulturalne, w których promuje się kulturę wietnamską. Na jednym ze wzgórz umieszczono pomnik prezydenta Ho Chi Minha, przed którym Wietnamczycy chylą czoła i oddają mu cześć przynosząc kwiaty i zapalając kadzidła.

4h

W regionie Hoa Binh odbywają się festiwale i karnawał, co czyni tę okolicę jeszcze bardziej atrakcyjną. Z jednej strony można wypocząć, oddać się kontemplacji, skorzystać ze źródeł termalnych w celach zdrowotnych, a z drugiej poznać nowe miejsca, zieloną krainę, kulturę różnych grup etnicznych i świetnie się bawić w czasie festiwalu.

Nam udało się zobaczyć tylko część tego regionu. Skupiliśmy się na aspekcie przyrodniczym, tamie i doznaniach kulinarnych, gdyż przyroda nas zawsze zachwyca, rozwiązania nowoczesne typu tamy interesują, a jedzonko uwielbiamy. Oferowano świeże jedzenie i liczne grille. Ponieważ było chłodno my zdecydowaliśmy się na szaszłyki. Były przepyszne, świetnie doprawione, a do tego podawane z sałatką, a jedzone na powietrzu, w naturalnych warunkach smakowały wybornie. Dla amatorów większych sztuk mięsa też by się coś znalazło, gdyż prosiaczek był w ofercie.

3h.jpg

Niezaprzeczalnie Hoa Bing jest atrakcyjnym regionem przyrodniczym z siecią jezior, rzek i górującymi nad nimi szczytami porośniętymi piękną roślinnością. My zapewne wrócimy tam, aby poznać grupy etniczne, miejsca kulturalne, ale też przede wszystkim, aby zwiedzić którąś z jaskiń i skorzystać ze źródeł termalnych. Jednakże poczekamy na zmianę pogody na letnią i moment, gdy wygospodarujemy więcej czasu.

Uwielbiam Wietnam za możliwości podróżnicze jakie nam daje. Jest to kraj ogromny i jego poznanie zajmie nam zapewne dużo czasu. Dopóki tutaj pozostaniemy będziemy go eksplorować, odkrywać i poznawać nowe miejsca, nieodkryte i odkryte perełki i bogatą kulturę tegoż kraju.

Zapraszając na następną historię życzę wam Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy dobrego dnia pełnego miłych zdarzeń i ciepłych myśli.

Bat Trang wioska z porcelaną, gdzie czas się zatrzymał …

2.jpg

Bat Trang jest antyczną wioską, w której produkuje się wciąż metodą pracy ręcznej piękną porcelanę i ceramikę. Historia wsi rozpoczęła się w 1010 roku, kiedy to Król Ly Thai Do przeniósł stolicę Wietnamu do Thang Long, obecnego Hanoi, o czym pisałam w poprzednich postach, i trwa do dziś.

7

Lokalizacja wsi nie była przypadkowa. Zdecydowali o niej wieśniacy, którzy zostali przeniesieni z okolic Ninh Binh, a dokładnie z miejscowości Bo Bat, w nowe miejsce. Wybrali je dlatego, że było bogate w białą glinę, która jest doskonałym materiałem do produkcji wysokiej jakości porcelany i ceramiki. Nie tylko ona była przesłanką, aby tworzyć tutaj naczynia i dekoracje. Także bliskość rzeki Czerwonej miała znaczenie, gdyż ułatwiała ona transport wyrobów powstających w Bat Trang, zwanym wcześniej jako Biała Ziemia Ward, do wielu miejsc i to nie tylko w Wietnamie. Już w XV wieku ceramika wytwarzana w wiosce była dostarczana do Japoni, Chin, a także odwiedzały ją zachodnie statki handlowe.

3.jpg

W XVIII i XIX wieku nastąpił regres w rozwoju wsi, gdyż prowadzono wówczas politykę ograniczonego handlu zagranicznego, a dla rzemieślników był to ciężki okres. Jednakże wielu z nich nadal wytwarzało porcelanę, a co najważniejsze przekazywało wiedzę swoim dzieciom. Dzięki temu Bat Trang przetrwało.

4.jpg

Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku umożliwiono rzemieślnikom i ich firmom rozwój i eksport wyrobów wprowadzając reformy gospodarcze i stawiając na rozwój kraju, a tym samym umożliwiając rozkwit na nowo takim wsiom jak Bat Trang. Zaczęto tworzyć spółki akcyjne, dzięki czemu powstały duże firmy, ale i wiele z nich pozostało nadal niewielkimi, rodzinnymi. Wieś Bat Trang stała się głównym ośrodkiem ceramicznym w Wietnamie.

5

Oferta jest bardzo złożona, różnorodna, a bogactwo coraz większej ilości wzorów i pomysłów zachwyca.

10

Produkowane są przedmioty codziennego użytku, naczynia kuchenne, zastawy stołowe, donice, stoliki z krzesełkami, ale też elementy czczenia religijnego, czy duchowego oraz innego rodzaju elementy dekoracyjne.

1

Bat Trang posiada zaplecze do produkcji wyrobów, z których słynie, ale przede wszystkim panuje tam kult pracy ręcznej, ciężkiej, ale jakże starannej.

9.jpg

Ceramicy tam pracujący, czy dekoratorzy wyrastali w swoich rodzinach, które od wieków zajmowały się wytwarzaniem porcelany.

8

Każda rzecz, każdy przedmiot powstaje dzięki pracy ich rąk. jest to praca mozolna, ale kiedy obserwuje się ją widać, że każdy z tych ludzi doskonale wie co, kiedy i jak należy robić. Cały proces, każdy jego element jest świetnie zaplanowany, a efekty niejednokrotnie potrafią zachwycić.

6

Nie dziwi zatem fakt, ze obecnie porcelana i ceramika z Bat Trang jest znana w wielu miejscach na świecie, gdyż eksportowana jest do wielu krajów Azji i Europy.

11

Wioska eksportuje ceramikę rzędu 50 milionów dolarów rocznie, choć ceny, a jeszcze raz podkreślę ręcznego wykonania, nie są wcale wygórowane. Najczęściej zamawiane są zastawy obiadowe, ale też i elementy dekoracyjne do domów takie jak piękne wazony, patery ozdobione prześlicznymi elementami, różnorodną glazurą i występujące w szerokiej gamie kolorów.

12.jpg

Zwiedzając wioskę można wziąć udział w demonstracji produkcji, samemu coś stworzyć, można zakupić różności i firma wyśle je tam, gdzie sobie zażyczymy lub po prostu pozwiedzać, pochodzić, podpatrzeć pracę rzemieślników i artystów i z nimi porozmawiać, podziwiać ich pracę i zapytać o możliwość zrobienia zdjęć. Są to ludzie bardzo życzliwi, choć ich ręczna praca nie należy do lekkich, ani łatwych. Jednakże niesamowite jest móc obserwować, jak najpierw powstaje masa, następnie określone elementy w specjalnych formach, potem ich łączenie i wypalanie w piecu. Po nich już ten miły akcent, ale jakże żmudny, dekorowania, w którym zręczne ręce i zmysł artystyczny są najważniejsze. Jest to coś niezwykłego i zachwycającego. A efektem są takie cuda, jakie i my mamy w domu. Czyż nie śliczne?

h.JPG

Bat Trang jest zwyczajną wioską położoną nad rzeką Czerwoną, ale z jakże niezwykłym darem białą gliną i rodzinami rzemieślników, których tradycje w ręcznym wytwarzaniu porcelany i ceramiki sięgają kilku wieków. Polecam odwiedzić, gdy ktoś przebywa w Hanoi i okolicach, by móc podziwiać piękną porcelanę oraz docenić ludzką, ręczną pracę.

Z tym miłym akcentem życzę Wam Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy miłego i udanego rozpoczynającego się tygodnia …